Część II \” metoda ruchów artykulacyjnych\”
\” Kto umie czytać, posiadł klucz do wielkich czynów, do nieprzeczuwalnych możliwości, do upajająco pięknego, udanego i sensownego życia\”.
Aldoux Huxley
Jestem ofiarą dysleksji. Urodzona w głębokiej zamartwicy, z bardzo niskim Apg, nawet nie wiem jakim, bo książeczka zdrowia już nie istnieje. Do dziś odczuwam silny ból brzucha, który towarzyszył mi zawsze przed każdą klasówką, dyktandem, sprawdzianem i egzaminem, a nawet ustną odpowiedzią. Chociaż dzięki bardzo ciężkiej wieloletniej pracy udało mi się pokonać błędy ortograficzne i biegle opanować technikę czytania ze zrozumieniem i nawet nauczyć się czytać z zastosowaniem metod szybkiego czytania, jednak nie pozbyłam się brzydkiego pisma, do tej pory nie nauczyłam się pływać, słabo prowadzę samochód, nie opanowałam biegle gry na fortepianie, a lęk przed niepowodzeniem i ośmieszeniem jest moim starym, dobrym przyjacielem. Mimo, że wychowałam się w rodzinie nauczycielskiej, nie wiele było wiadomo o dysleksji za czasów mojego dzieciństwa. Problem, który został u mnie ewidentnie zauważony dopiero w szkole, nie był rozpoznany i zdefiniowany jako dysleksja, lecz raczej jako brak zdolności, lenistwo, a nawet pewna ułomność, której świadomość wpłynęła na moją samoocenę, ciągnęła się za mną jak bumerang przez wszystkie lata edukacji i zaznaczyła piętnem całe moje życie. Szczególnie przykre dla mnie było, że nie mogłam sprostać oczekiwaniom mojego ambitnego, wymagającego ojca, dla którego efekty mojej pracy nie były zadowalające.
Zawsze czułam, że się za mnie wstydził, zresztą ja za siebie też. Tak właśnie w moim przypadku wyglądał \”dar dysleksji\”. To prawdziwa historia, która dotyczy mojego życia. Dziś dopiero mam odwagę się do niej publicznie przyznać bez lęku przed ośmieszeniem, żywiąc jednocześnie wiarę i nadzieję, że opracowana prze ze mnie metoda \”ruchów artykulacyjnych\” obroni przed takimi doświadczeniami wszystkie potrzebujące dzieci. Myślę, że na tym polu przykrych przeżyć i wspomnień nie jestem osamotniona. Moim życiowym przeznaczeniem było zostać logopedą, \”rozpracować\” system fonetyczny naszego języka, obronić przed dysleksją własne dziecko i uratować setki dzieci, które los postawił na mojej życiowej i zawodowej drodze.
Opracowana przeze mnie metoda jest efektem długiej i przede wszystkim bardzo intensywnej pracy w różnych instytucjach oświatowych i medycznych łącznie z prywatną praktyką logopedyczną. Szczególnie cennym dla mnie, ale i traumatycznym z powodów osobistych doświadczeniem, była praca jako logopedy w publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie miałam możliwość zajmować się terapią wad i zaburzeń mowy, ale także śledzić losy dydaktyczne dzieci objętych terapią przez różnych specjalistów. Otóż wszystkie dzieci po wielu latach uczęszczania na zajęcia do poradni wracały do niej ponownie, rzekomo po zakończonej terapii, po opinię o dysleksji lub co gorsze po orzeczenie, co wyraźnie wskazywało, że terapia nie była skuteczna. Poradnia natomiast niejako szczyciła się zapewnieniem dzieciom tak długiego okresu opieki, ja miałam natomiast nieodparte wrażenie, że dzieci z deficytami muszą uczęszczać do poradni \”wiecznie\”, a i tak bez większych efektów. Tymczasem kolejka potrzebujących i oczekujących rosła. To skłoniło mnie do poszukiwań innych niż przyswojone w trakcie tradycyjnych studiów specjalistycznych metod diagnozy i terapii wad i zaburzeń mowy. I tak rozpoczęła się moja prawdziwa osobista i zawodowa przygoda z dysleksją, która przechodziła i nadal przechodzi różne koleje losu, ale trwa do dziś. Obecnie już nie jestem pracownikiem żadnej publicznej instytucji i w imię \”chorych\” statystyk żaden dyrektor nie zmusza mnie do przyjmowania konsultacyjnego dzieci 1 raz w miesiącu, a może raz na trzy miesiące lub pół roku. Nie przeraża mnie również fakt, że moje nieśmiałe próby przekazania istoty metody uznanym autorytetom nie powiodły się. Musiało upłynąć wiele czasu, abym nabrała odwagi, odbudowała swoje poczucie wartości i zrozumiała starą mądrość: \”Aby wdrożyć nową ideę, nie odwołuj się do zatwardziałych autorytetów\”. Dowody na to, że się nie mylę stanowią setki dzieci uratowanych przed klęską szkolną, których szeregi nieustannie się powiększają. Opracowana przeze mnie \” Metoda ruchów artykulacyjnych\”, którą z powodzeniem stosuje już wielu terapeutów w zasadzie jest przeznaczona dla logopedów i terapeutów mowy, ponieważ wymaga rzetelnej wiedzy fonetycznej oraz umiejętności przeniesienia tej wiedzy na aparat artykulacyjny dziecka. Jednak po szczegółowym szkoleniu, które muszą przejść także logopedzi może być stosowana przez wszystkich ambitnych zainteresowanych tj. np. nauczycieli przedszkoli, terapeutów pedagogicznych, pedagogów szkolnych i oczywiście rodziców. Z uwagi na całkowitą plagę różnych problemów rozwojowych, które dotykają naszych dzieci niezwykle cenne będzie stosowanie metody w formie uzupełniającej i wspomagającej właściwą terapię prowadzoną przez specjalistę. Postaram się w sposób możliwie przystępny przedstawić Państwu istotę metody nie wchodząc w zbyt wielkie szczegóły, które mogą zostać poznane jak już sygnalizowałam jedynie przez szczegółowe szkolenie. \”Metoda ruchów artykulacyjnych\” może i musi być zastosowana przy korekcie wszystkich wad i zaburzeń mowy, przy zaburzeniach słuchu fonematycznego (problemy z różnicowaniem słuchowym fonemów czyli najmniejszych cząstek znaczeniowych wyrazów) i tzw. głuchocie fonematycznej (całkowity brak różnicowania słuchowego fonemów), problemach z głoskowaniem, opóźnionym rozwoju mowy, niedosłuchu i głuchocie, alalii (brak rozwoju mowy) i wszystkich innych złożonych problemach logopedycznych oraz deficytach rozwojowych, którym towarzyszą problemy logopedyczne. Szczególnie rewelacyjne efekty daje stosowanie metody w profilaktyce i terapii dysleksji oczywiście wtedy, gdy metoda jest zastosowana we właściwym czasie, a dziecko objęte jest terapią przez prawdziwego i odpowiedzialnego specjalistę minimum 1 raz w tygodniu. Przypominam, że ten odpowiedni czas mija bezpowrotnie około 8 roku życia i dotąd musimy zdążyć z zakończeniem terapii. W zależności od rozmiaru uszkodzenia \”metoda ruchów artykulacyjnych\” ma zastosowanie w całości lub w wybranych fragmentach. Nie znam jednak żadnego przypadku dziecka dobrze wyprowadzonego z zaburzenia, u którego można by pominąć opisywaną metodę. Jak zapewne pamiętamy z poprzednich artykułów nie wszystkie dzieci po dokonanej diagnozie natychmiast kwalifikują się do pracy terapeutycznej z zastosowaniem \”metody ruchów artykulacyjnych\”. Podstawowym kryterium kwalifikacji dziecka na rodzaj terapii jest: poziom jego rozwoju umysłowego, wiek biologiczny oraz jakość i rozległość uszkodzeń. Jeśli dziecko jest małe (około 3 lat) lub starsze(np. 5- letnie), ale z bardzo poważnymi dysfunkcjami, wówczas\” do metody ruchów artykulacyjnych\” musi zostać przygotowane przez cały zestaw oddziaływań zawartych w metodzie wstępnej stymulacji logopedycznej lub ich część (było to tematem poprzedniego artykułu). Minimalny wiek biologiczny dziecka, kiedy można rozpocząć pracę w oparciu o metodę \”ruchów artykulacyjnych\” to 5 lat. Po wstępnej stymulacji logopedycznej dziecko posiada już doskonale ukształtowane umiejętności rozumienia istoty zdania, wyrazu, sylaby i głoski. Potrafi wyróżniać na początku i na końcu wyrazów wszystkie samogłoski ze szczególnym uwzględnieniem samogłosek: i-y na końcu wyrazów. Ta umiejętność jest doprowadzona do perfekcji i nie mogą tu się zdarzać żadne pomyłki. Pamiętajmy, że pracujemy nad półkulą lewą, która lubi porządek, a więc wszystko musi być wykonane bardzo dokładnie. Dziecko posiada również świadomość istnienia aparatu mowy, który czemuś służy, wykonuje pewne ruchy, przyjmuje pewne pozycje, czego efektem są wydawane dźwięki, nad którymi możemy mieć kontrolę. Osiągnęło już pewną dojrzałość emocjonalną, społeczną, poznawczą. Nauczyło się współpracować, podporządkowywać poleceniom, poprawiła się i wydłużyła jego koncentracja uwagi i motywacja. Jest gotowe uczyć się świadomie i to zaczyna sprawiać mu radość. Pracę terapeutyczną na początku tego etapu zaczynamy od świadomego usprawniania aparatu mowy czyli głównie języka, warg, podniebienia i szczęki dolnej. Wykonujemy to w oparciu o poradniki naszego wydawnictwa i autorstwa tj.: \” Minimum gimnastyczne dla szeregów: sz, rz(ż), cz, dż; s, z, c, dz; ś(si), ź(zi), ć(ci),dź(dzi); głóski r\”. \”Ćwiczenia pionizacji języka\”. \”
Ćwiczenia mięśnia okrężnego warg\”. Ćwiczenia w oparciu o dwa pierwsze poradniki są zawsze obowiązkowe, trzeci wykorzystywany jest stosownie do potrzeb. Zestawy ćwiczeń mają za zadanie doprowadzenie aparatu mowy dziecka do takiej perfekcji, aby możliwe było wywołanie głosek lub ich korekta. Po szczegółowym omówieniu i demonstracji wszystkich ćwiczeń w gabinecie logopedycznym \”rozćwiczenie\” aparatu mowy pozostaje w gestii rodziców, logopeda kontroluje jedynie postępy. Ta gimnastyka aparatu mowy jest zawsze rozgrzewką niczym ćwiczenie palców przez grę gam u pianisty. Następnie przechodzimy do pracy z wykorzystaniem pomocy (układanki fonetycznej) pt. \”Układamy wzorce wymowy\”, która jest kamieniem węgielnym mojej metody. Pomoc zawiera uproszczone schematy wymowy 45 głosek języka polskiego niezbędnych do artykulacji. 34 schematy zostały zilustrowane za pomocą obrazków. Połączenie schematu głoski z jej ilustracją ma za zadanie ukształtowanie skojarzenia sposobu powstania dźwięku z jego obrazkowym odpowiednikiem i literą. Pomoc ta jest udaną próbą transkrypcji trudnej fonetyki polskiej na użytek komunikacji z dzieckiem i rodzicem. Pracę zaczynamy od uświadomienia dziecku sposobów powstania i artykulacji (wymowy) wszystkich samogłosek ustnych koniecznie w następującej kolejności : a, o, u, e , y, i. Sygnalizujemy również istnienie, ale bez szczegółów samogłosek nosowych: ą, ę (na tym etapie dziecko jeszcze nie zrozumie sposobów ich powstania). Każda samogłoska ustna jest zilustrowana. Taka kolejność wymowy samogłosek ustnych później ulegnie automatyzacji, co będzie niezbędne w dalszych ćwiczeniach, których celem jest m. in. wyćwiczenie pamięci sekwencyjnej. Następnie w przypadku poważnych problemów mownych lub(i) dyslektycznych dziecko musi poznać sposoby powstania wszystkich spółgłosek naszego języka i wyćwiczyć ich wymowę oraz różnicowanie słuchowe w: sylabach, logotomach i grupach spółgłoskowych, układach logotomowych i spółgłoskowych zawierających głoski opozycyjne, wyrazach i grupach dwuwyrazowych, zdaniach, artykulacji samodzielnej kontrolowanej oraz mowie spontanicznej. Taka kolejność pracy gwarantuje nie tylko całkowite usunięcie zaburzeń artykulacyjnych, ale także dyslektycznych. Ze względu na rozległość i trudność zagadnienia również ten etap pracy został szczegółowo na zasadzie konspektów zajęć przedstawiony w rozległej serii \”Usuwamy wady wymowy\”, w pozycji pt.\” Praca nad kinestezją artykulacyjną w obrębie szeregów: sz, rz(ż), cz, dż; ś, ź, ć ,dź; s ,z, c, dz; głosek: r-l\”. Natomiast wszelkie zagadnienia z zakresu ćwiczeń fonetycznych znajdują się w pozycji: \”Poradnik fonetyczny\”. Uporządkowanie materiału fonetycznego i językowego daje możliwość świadomego i celowego oddziaływania na półkulę lewą bez eksperymentowania , straty czasu i nie skutecznych terapii, a co za tym idzie \”zmarnowanych\” dzieci.
Jak już wcześniej wspomniałam taka koncepcja pracy jest cenna nie tylko dla profesjonalistów czyli głównie logopedów, ale także dla wszystkich, którzy chcą .pomagać dzieciom robiąc coś z sensem, bez stosowania prób i błędów. Wystarczy w odpowiedniej kolejności przerabiać materiał z poradników, a metoda będzie się realizować sama. To jest właśnie cel świadomych działań terapeutycznych, które są zaplanowane i przewidywalne w czasie i efektach. Jeśli dziecko jest w wieku szkolnym, co nie powinno mieć miejsca, ale niestety w wyniku braku wiedzy i świadomości społecznej jest zjawiskiem powszechnym, po metodzie ruchów artykulacyjnych następuje jeszcze terapia pedagogiczna. Ma ona na celu m. in. usprawnienie techniki i tempa czytania i pisania, wypracowanie umiejętności czytania ze zrozumieniem, pracę nad poprawnością ortograficzną pisowni. Tę terapię przeprowadza terapeuta pedagogiczny. W tej dziedzinie nie brak opracowań, poradników i pomocy. Zadaniem terapeuty jest tylko odpowiednio je dobrać i z wyczuciem stosować. Przeciętny czas pracy z wykorzystaniem metody ruchów artykulacyjnych wynosi około 1 roku. Oczywiście każde dziecko ma własne, indywidualne tempo uczenia, o czym nie może zapomnieć żaden terapeuta czy nauczyciel. Zwracam jeszcze raz uwagę, że oddziaływujemy na półkulę lewą i wszystkie ćwiczenia muszą być przez dziecko opanowane do perfekcji. Tylko perfekcja daje gwarancję skuteczności terapii, a włożony wysiłek zwróci się wielokrotnie w przyszłości. Jeszcze jednym warunkiem skuteczności terapii jest zaangażowanie rodziców, których nikt nie zastąpi w ich powinnościach. Rodzice dziecka objętego terapią muszą być bezwarunkowo zawsze obecni na zajęciach logopedycznych (oczywiście jeden z rodziców) i zobowiązani są do codziennych około 20-30 minutowych ćwiczeń z dzieckiem w domu. W innych przypadkach efekty terapii nie będą zadawalające. Niestety świadomość również w tej kwestii pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Oto kolejne wyzwanie dla nas nauczycieli i pedagogów. Jeżeli terapia jest zakończona przed podjęciem przez dziecko obowiązku szkolnego, jego szanse edukacyjne są wyrównane. Nie znaczy to jednak, że można dziecko pozostawić samemu sobie. W dalszym ciągu minimum przez okres nauczania początkowego rodzice są zobowiązani do dyskretnego czuwania nad jego rozwojem, kształtowania w nim poczucia obowiązku, zdyscyplinowania i staranności w myśl starego przysłowia \”Czego się Jaś nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał\”.
Dziecko musi dużo czytać, szczególnie nowe teksty zapisane dużymi literami, nie objęte programem nauczania. Najlepiej jeśli treść tekstów wiąże się z zainteresowaniami dziecka. Proponuję wprowadzić pół godziny głośnego czytania codziennie o ustalonej porze. Po metodzie ruchów artykulacyjnych czytanie nie stanowi już żadnego problemu.
Jolanta Falana-Kozłowska